Tuesday, September 4, 2012

Zmagań ze szwedzkim cdn

Jesień nadchodzi wielkimi krokami i przynajmniej w Szwecji można ją już całkiem odczuć, dosłownie i w przenośni. Liście jeszcze nie spadają, ale zrobiło się zdecydowanie chłodniej, bez płaszcza ani rusz! Znalazło by się pewnie kilka rzeczy, dla których lubię jesień, ale chyba najbardziej cieszę się z tego, że to czas wypełniony działaniem. Wszyscy wrócili z urlopów, rzucają się w wir pracy, po letnim maraźmie to bardzo miła odmiana, bo ileż można się leniuszyć! :) 
Działam i ja, między innymi zaczęłam nowy kurs szwedzkiego, po trzech miesiącach przerwy wakacyjnej odkurzam swoją bardzo świeżą jeszcze znajomość szwedzkiego. O dziwo, zauważam, że wcale się nie cofnęłam, w czasie wakacji jednak coś do tej głowy mimowolnie powpadało, bo pomimo że miałam przerwę w nauce jężyka, byłam nim cały czas otoczona. Z niemałą radością zauważam, że idę naprzód małymi krokami, coraz więcej potrafię zrozumieć i powiedzieć.Niedawno usłyszałam, że żeby opanować nową dziedzinę i stać się w niej mistrzem, trzeba na to poświęcić 10 tysięcy godzin, bez względu na dziedzinę. Cóż, mam nadzieję całkiem dobry efekt osiągnąć szybciej, niekoniecznie celując w mistrzostwo. Po prostu bardzo chciałabym zacząć już mówić po szwedzku na codzień!
Szwedzki wcale nie jest trudny, trzeba tylko osłuchać się z jego melodią i trochę połamać sobie jężyk na wymowie ;), ale generalnie nie jest zbyt skomplikowany, ma bardzo przyjazną gramatykę, czego ja zazwyczaj bardzo nie lubię, zdecydowanie wolę łamanie języka na wymowie :)
Znalazłam się w bardzo ambitnej grupie, co jeszcze bardziej motywuje mnie do nauki. W czasie ostatniego tygodnia zgłębialiśmy tajniki fauny szwedzkiej, poznawaliśmy nowe słownictwo związane z częściami ciała, chorobami itp. Bardzo fascynujące :) Moja ostatnia praca domowa powstała na temat niebezpiecznych zwierząt w Polsce. Brzmi to może trochęmało praktycznie, ale opowieść o zwierzętach okazała się tylko pretekstem do opowiedzenia wielu historii i poznania nowych słów np. kopać, odstraszać, bać się, być spokrewnionym, pochodzić od...
Mówi się, że im człowiek jest starszy, coraz trudniej przychodzi nauka języka. Myślę, że jest tak po części dlatego, że boimy się wychodzić ze strefy komfortu. Jako dziecko, człowiek uczy się wszystkiego od początku, wszystko jest nowe, idzie się naprzód nieustannie, bo nie zna się jeszcze tego poczucia komfortu. Z wiekiem, kiedy się już gdzieś zadomowimy, ciekawość przestaje pchać nas do przodu, postanawiamy zostać tam, gdzie jesteśmy zapominając o tym, że kawałek dalej może kryć się coś jeszcze bardziej fascynującego. 
Rozpoczynając naukę języka cofamy się do początku, nagle słowa więzną w gardle, nie potrafimy wydać dzwięku, bo nie wiemy jak powinien brzmieć. Bardzo niekomfortowa sytuacja, nie jest łatwo, ale trzeba ten moment przetrwać, bo później może być już tylko lepiej.
W mojej grupie większość osób jest dużo młodsza ode mnie. Dzieli nas co najmniej dziesięciolecie. Większość to studenci nawykli do uczenia się, ja już trochę wybieglam z obiegu, nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by znów zacząć się uczyć.
Czasami człowiek boi się, że będzie głupio wyglądał dukając i wysilając się, by złożyć słowa w sensowną całość. To chyba jedna z największych przeszkód na drodze do nauki czegoś nowego.

Pozdrawiam jesiennie.
Marta