Tuesday, August 5, 2014

O chwytaniu szans i życiu chwilą

Sztuka chywtania szans zazwyczaj dobrze mi wychodzi, ale bywa też, że wątpliwości i strach wezmą górę i coś ciekawego mija mi koło nosa. 
Cieszę się bardzo, że gdy pojawiła się szansa wyjazdu do Szwecji, przezwyciężyłam strach i wątpliwości i postanowiłam spróbować. Gdy tylko decyzja została podjęta i machina zdarzeń została wprawiona w ruch, wszystko okazało się łatwiejsze niż myślałam. Strach tak często potrafi nas zaślepić podsuwając mroczne scenariusze i zasiewając niepokój w naszch sercach. Podczas gdy później okazuje się, że większość naszych strachów była bezpodstawna i gdybyśmy się im poddali, ominęłoby nas coś pięknego w życiu.
A tak naprawdę chciałam napisać o czymś bardzo przyziemnym - o zakupie mieszkania w Szwecji. To jedna z tych szans, której nie wykorzystałam, wątpliwości tym razem wzięły górę i nadal wynajmuję mieszkanie. 
Kiedy przyjechałam tu (już!!!)  3 lata temu, ceny mieszkań wydały mi się kosmiczne, nie wierzyłam, że mogą jeszcze bardziej pójść w górę, co najwyżej liczyłam się z ich spadkiem. A ponieważ nie wiedziałam jak długo zostanę Szwecji, wizja spłaty szewdzkiego kredytu z polskiej wypłaty zdecydowanie mnie odstraszyła. Dałam jej sobą na tyle zawładnąć, że nie widziałam żadnej innej drogi czy rozwiązania. Tymczasem przyglądałam się losom tych znajomych, którzy zdecydowali się na zakup mieszkania i z perspektywy czasu widzę, że słusznie postąpili. Jedna z tych osób opuściła już Szwecję, więc mieszkanie miała w posiadaniu zaledwie półtora roku, a jednak było warto, nie tylko ze względów finansowych, gdyż ceny w międzyczasie zdążyły pójść w górę, ale przede wszystkim dlatego, że ta osoba żyła tu bardziej pełnie, bo na swoim, odsuwając od siebie poczucie tymczasowości i zawieszenia, które często towarzyszą emigracji. 
Druga z moich znajomych pomieszkała w swoim mieszkaniu trochę dłużej. Nie żegna się ze Sztokholmem na zawsze, dlatego mieszkanie tu zachowa, jedynie wynajmie, by bez problemu móc spłacać szwedzki kredyt. Czyli jest alternatywna droga!

I tak zupełnie prozaicznie - ostatnio naszła mnie refleksja jak to jest, że w Sztokholmie nawet zapadła dziura sprzedaje się na pniu, byle tylko była w mieście. Chodzę teraz po schodach na 4 piętro, bo winda jest wyłączona z użytku ze względu na remont i przy okazji częściej spotykam sąsiadów. Wczoraj widziałam, jak jedni się wyprowadzali, a nie dawniej niż rok temu się do tego mieszkania wprowadzali. To dzięki tej niesamowitej mobliności mieszkaniowej Szwedów, rynek nieruchomości tu kwitnie ( między innymi, bo nie tylko dlatego). Młody Szwed miejsce zamieszkania zmienia kilkakrotnie, poczynając od mini kawalerki, przez większą kawalerkę lub mieszkanie dwupokojowe, aż po coś większego, gdy rodzą się mu dzieci. Dlatego każde mieszkanie znajduje nabywcę, bo jak się nie spodoba lub przestanie komuś wystarczać,  zawsze znajdzie się chętny, by je kupić. W Polsce tą rolę spełnia najem od osób prywatnych, który tutaj praktycznie nie istnieje.

Na szczęście niewykorzystane szanse nie zawsze bywają zaprzepaszczone na zawsze, zmieniają tylko formę i pod nową postacią kuszą nas do ich wykorzystania. Głęboko wierzę w prawdziwość powiedzenia, że gdy Bóg zamyka drzwi, gdzieś indziej otwiera okno. Ale okna nie wolno już nam przegapić!

Pozdrawiam i życzę Wam jak najwięcej wykorzystanych szans!
Marta

P.S. To jeszcze tylko dorzucę coś na temat okna :) Moim oknem okazało się mieszkanie w Polsce, które kupiłam rok temu z mężem i obecnie remontuję. O jego losach piszę trochę na moim drugim blogu.