Od jakiegoś czasu przybierałam się do napisania postu na ten temat, a wydarzenia ostatnich dni i tygodni skłoniły mnie do tego, by ten post w końcu popełnić.
Z perspektywy najemcy
Od 5 lat mieszkam poza Polską i w tym czasie przyszło mi znów mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu. Ostatni raz wynajmowałam nie mieszkanie, lecz pokój, jeszcze w czasach studenckich. Teraz, pomimo że mogę sobie już pozwolić na wynajem całego mieszkania, po trochu czuję się jak za czasów studenckich. Przybyłam tu z jedną wypchaną po brzegi walizką i mój stan posiadania za wiele się od tego czasu nie zwiększył, ograniczam ilość rzeczy do minimum, żeby w razie potrzeby móc się w miarę bezproblemowo wyprowadzić.
Hamburg
To piękne portowe miasto przyciąga wielu przybyszów z zagranicy, jak i z samych Niemiec, więc o wynajem mieszkania nie jest tam łatwo. W lepszych lokalizacjach zmagania o wynajem mieszkania przypominają wyścig szczurów, i to dosłownie! Na wizytę w potencjalnym mieszkaniu idzie się ze swoim CV i listem motywacyjnym. Zazwyczaj staje się w szrankach z kilkudziesięcioma innymi chętnymi, którzy też właśnie w tej lokalizacji chcieliby zamieszkać. Właściciele mieszkań w kandydatach mogą przebierać jak w ulęgałkach. Mnie to szaleństwo związane z wynajmem na szczęście ominęło, w przenosinach pomagała mi firma przeprowadzkowa, która zajęła się również poszukiwaniem mieszkania. Po drugie, zatrudnienie znalazłam w firmie, która cieszy się bardzo dobrą opinią w Hamburgu, co również otwierało mi drzwi do ciekawych możliwości mieszkaniowych.
Z mieszkania byłam bardzo zadowolona, tylko na początku pojawił się "zgrzyt". Właściciel uczynił warunkiem podpisania umowy moją zgodę na regularne sprzątanie mieszkania przez wyznaczoną przez niego sprzątaczkę. Nie chciałam się na to zgodzić przede wszystkim dlatego, gdyż nie lubię, gdy ktoś grzebie w moich rzeczach, a z tym mi się to trochę kojarzyło. Poza tym najzwyczajniej na świecie, swoje brudy wolę sprzątać sama. Ale nie było rady, jeśli chciałam mieć to mieszkanie, musiałam na ten warunek z niechęcią, acz przystać. Trochę mnie to nawet uraziło, że ktoś nie znając mnie zakłada, że zapuszczę mu mieszkanie. Teraz lepiej rozumiem tą osobę sama występując w roli wynajmującego, o czym za chwilę. Nigdy się tak naprawdę nie wie, na kogo się trafi.
|
Moj kącik biurowy w Hamburgu - obowiązkowo z kubkiem kawy z emblematem miasta |
|
A na komodzie konik z Dalarna - ta Szwecja to chyba było przeznaczenie! |
|
Kuchnia mała i biała, ale ją uwielbiałam! |
Sztokholm
Mam chyba wyjątkowy talent do znajdowania się w miejscach, gdzie o wynajem mieszkania jest trudno. Sztokholm pod tym względem bije nawet Hamburg. Jeszcze na 3 dni przed planowanym przyjazdem do Sztokholmu nie miałam nic zaklepanego i dosłownie w ostatniej chwili zdecydowałam się na mieszkanie, które widziałam tylko na zdjęciach. Zaryzykowałam i dzisiaj jestem z tego bardzo zadowolona.
Przez długi czas dręczył mnie strach, że za chwilę będę musiała się z tego mieszkania wyprowadzić. Nasłuchałam się historii ludzi, którzy co 6 miesięcy musieli zmieniać miejsce zamieszkania, co zwłaszcza w obcym kraju jest wyjątkowo niekomfortowe, sprawia że chyba jeszcze trudniej się tu zaaklimatyzować. A to wszystko w dużej mierze przez to, że w Szwecji wynajem prywatny przez długi czas był mocno ograniczany. O ile dobrze mi wiadomo, jeszcze wtedy, gdy przyjechałam, wynajem mieszkania ponad 2 lata nie był możliwy, co dwa lata właściciel musiał szukać nowego najemcy. Teraz to wymaganie zmieniono, choć nie wiem dokładnie co zmieniło się w prawie. W każdym razie właściciel mieszkania nadal musi występować z wnioskiem do wspólnoty mieszkaniowej o wyrażenie zgodny na wynajem własnego mieszkania z odpowiednim uzasadnieniem, dlaczego mieszkanie chce wynająć (np. ponieważ wyjeżdża do pracy poza Szwecja, tak jest w przypadku właściciela mojego mieszkania). Wspólnota ma prawo się nie zgodzić, a nawet żądać od właściciela sprzedaży mieszkania, jeśli długofalowo nie zamierza on czy ona przyczyniać się do dobra wspólnoty mieszkając w jej obrębie. Słusznie czy niesłusznie, przyjmuje się tu, że osoba wynajmująca nie będzie w sposób wystarczający dbać o dobro wspólnoty. Przyznam, że moje pojawienie się na wiosennym sprzątaniu dziedzińca wywołało mała sensację, że się tam pojawiłam, pomimo że tylko wynajmuję tam mieszkanie...
W każdym razie jestem mega wdzięczna za to mieszkanie mając nadzieję, że jego właściciel jeszcze długo pozostanie poza granicami Szwecji i będzie chętny mi je wynajmować.
|
Moje wynajmowane mieszkanie w Sztokholmie |
Z perspektywy wynajmującego
Od 5 lat sama występuję również w roli właściciela wynajmującego mieszkanie. Pewien czas temu mieszkanie zwolniło się i szukałam nowych lokatorów. Spodobało się pewnej pani i bardzo chciała je wynająć, ale dopiero za dwa miesiące. Nie mogłam się na to zgodzić, ponieważ nie chciałam, by przez miesiąc mieszkanie stało puste. Pani nalegała i zaskoczyła mnie swoim myśleniem, tu cytuję "ale co pani na tym traci, przecież to tylko 300 PLN czynszu, ale w zamian ma pani konkretnego chętnego...". No tak, tylko że je za to mieszkanie spłacam jeszcze kredyt, więc ta strata byłaby dla mnie dużo większa. Na szczęście znaleźli się inni chętni i mieszkanie nie stało puste.
Nie wiem dlaczego, ale w Polsce właściciel mieszkania jest niekiedy postrzegany jako krezus lub wyzyskiwacz. Dzisiaj w samolocie siedziałam obok starszej pani, która bulwersowała się tym, że właścicielka mieszkania, które wynajmuje jej wnuczka-studentka, wymaga pełnej płatności za okres wakacyjny.... Ręce po prostu opadają... a we mnie się aż zagotowało, ale nie chciałam kłócić się z tą panią czy próbować wyprowadzić ją z błędu, że właściciel też człowiek i też ponosi często wysokie koszty. I że wcale nie musi być instytucją dobroczynną.
Ostatni weekend, zamiast cieszyć się piękną pogodą w Poznaniu, spędziłam czas na szorowaniu mieszkania przed wprowadzeniem się nowych lokatorów. Generalnie nie mam powodów do narzekania, bo wynajmujący byli ok, z jednym małym "ale". Po zakończeniu wynajmu mieszkanie nie zostało posprzątane. Z mojego pięcioletniego doświadczenia wynika, że dziwnym trafem sprzątanie mieszkania w pojęciu najemcy ogranicza się w dużej mierze do wyniesienia swoich rzeczy.
Teraz lepiej rozumiem właściciela mieszkania z Hamburga. Wynajmował
mieszkanie, zanim ja się tym zajęłam i poznałam co to znaczy.
Zrozumiałam, że miał kiepskie doświadczenia w kwestii poczucia czystości
wynajmujących i obdarzał ich ograniczonym zaufaniem, w czym miał dużo racji.
Bynajmniej nikogo nie zniechęcam do wynajmu, co najwyżej stwierdzam, że najemcy bywają na bakier z pojęciem czystości, lub też mają jego inną wykładnię.
To takie moje przypadkowe refleksje na temat wynajmu i najmu mieszkania.
Pozdrawiam
Marta