W Polsce poruszalam sie wszedzie komunikacja miejska, az w koncu zdobylam upragnione prawo jazdy i przestawilam sie na 4 kolka. Nie na dlugo jednak, bo w Hamburgu okazalo sie, ze w sumie samochod nie jest mi potrzebny. Wszedzie problem z parkowaniem i drogi garaz, stwierdzilam, ze nie chce sie w to pakowac i kupilam sobie po prostu rower. Przestawic sie nie bylo latwo, ale na szczescie mialam juz wprawe z czasow studenckich, gdy w Danii wszedzie pomykalam na rowerze. Musialm tylko odwiezyc dawne wspomnienia i czy to deszcz, czy snieg, przemierzalam droge do pracy na moich ulubionych dwoch kolkach. Przy okazji kazdego dnia fundowalam sobie dawke ruchu.
Oczywiscie pomyslalam, ze po przeprowadzce do Szwecji rower pozostanie moim nieodlacznym towarzyszem. Wyobrazalam sobie Sztokholm jako kolejne miasto rowerow, gdzie ludzie staraja sie zyc jak najbardziej ekologicznie. Niestety przezylam spore rozczarowanie, gdy okazalo sie, ze Sztokholm nie jest wcale tak przyjazny rowerzystom, sciezek brakuje na kazdym kroku, a ludzie wybieraja raczej transport miejski, zreszta swietnie zorganizowany.
Po trzech latach jezdzenia rowerem ciezko bylo mi jednak wyobrazic sobie codzienne tloczenie sie w autobusach, przestawilam sie zatem na naped wlasny, nozny. I jestem z tego niezmiernie zadowolona. Codziennie spaceruje do pracy, zabiera mi to pol godziny, wiec w sumie nie tak dlugo. To moj czas na rozmyslanie, rozgladanie sie, rozjasnianie umyslu po dniu spedzonym w zamknietym budynku i lapanie swiezego powietrza. Rano zas czas na obudzenie sie.
A droge do pracy mam naprawde piekna. Wszedzie dawne kamienice pieknie odrestaurowane, teraz dodatkowo pieknie oswietlone dekoracjami adwentowymi.
Kilka migawek z mojej codziennej drogi. Czy uwierzycie, ze to zdjecie bylo zrobione w grudniu!
A jak wyglada wasza droga do pracy? Lubicie ten czas?
Pozdrawiam
Marta
No comments:
Post a Comment