Thursday, November 1, 2012

Nauka języków poszerza horyzonty

Znam ludzi, którzy mieszkają w danym kraju od lat i dość skutecznie uodparniają się na naukę języka, że czasami aż dziw bierze, że można być na tyle "odpornym", by nie znać nawet podstawowych zwrotów. W Szwecji również spotkałam sporo takich osób. Bo przecież można się tu wszędzie dogadać po angielsku! To wiele osób bardzo rozleniwia i umacnia w przekonaniu, że nauka szwedzkiego nie jest potrzebna. 
Bez znajomości szwedzkiego da się zdecydowanie żyć, ale gdy się już go zna, żyje się tu o wiele pełniej. 
Niedawno na zajęciach rozmawialiśmy o filmach Bergmana, przy okazji ucząc się nowych słów. Między innymi rozmawialiśmy o filmie "Smultronstället", który doczekał się polskiego tłumaczenia "Tam, gdzie rosną poziomki". Pamiętam, że widziałam go wiele lat temu w jednym z klimatycznych poznańskich kin i po obejrzeniu go zastanawiałam się, o co chodziło z tymi poziomkami, skąd pochodzi tytuł. Wytłumaczyłam to sobie jako bardzo dalekie i luźne odniesienie do leśnej scenerii, która pojawia się w filmie dość często. Musiałam pójść na kurs szwedzkiego, by dowiedzieć się, że słowo "smultronstället" ma po szwedzku dwojakie znaczenie, może to być rzeczywiście miejsce, gdzie rosną poziomki, ale w przenośni jest też używane jako określenie miejsca, gdzie czujemy się komfortowo i bezpiecznie. Tym miejscem dla bohatera filmu była młodość, do której wraca poprzez wspomnienia. 
Nauka języka to nie tylko przyswajanie sobie nowych słów, ale również odkrywanie nowych rzeczy i znaczeń. I to właśnie bardzo mi sie w nauce języków podoba. Tak sobie właśnie przypomniałam, że od ponad 20 lat, czyli momentu kiedy zaczęłam uczyć się angielskiego, nauka języków towarzyszyła mi nieustannie, czy byłam w Polsce czy poza nią. I mam nadzieję, że tak zostanie.
Pozdrawiam
Marta

6 comments:

  1. Witam,
    Ciekawe, że o tym piszesz, ponieważ mam dokładnie takie samo odczucie - mieszkając w Anglii. Mieszkam tu już 8 lat i mam również wielu znajomych z Polski, większość z nich też jest tu sporo lat i niestety nie operują językiem angileskim, albo w bardzo ograniczony sposób. Ograniczają się również do polskich sklepów, polskiej telewizji, polskich książek itp.
    Smutne to, bo ja osobiście uważam, że możliwość wyjazdów do innych krajów jest niesamowitym darem i powinniśmy chłonąć wszystko jak gąbka - język, kulturę, bo wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie dogłębnie zrozumieć czy nauczyć się z książek.
    Pozdrawiam,
    Karolina
    www.betweentranslations.co.uk

    ReplyDelete
  2. a ja mieszkam w Polsce i podzielam Twoje zdanie gdyż z fenomenem tym spotkałam się poprzez moich znajomych pracujących tu i ówdzie. Dumni, że nie znając w tym wypadku niemieckiego, mają dobrą pracę żyją jak lordowie. Cóż, myślę, że w ten sposób tłumaczą siebie i swoje braki osoby które mają tak na prawdę problem z nauczeniem się języka obcego bo im głośniej ktoś wygłasza takie fanaberie to tym większy musi mieć problem. Ja jestem nauczycielem francuskiego i ogromną pasjonatką tego języka i jego cywilizacji i podpisuję się obiema rękami pod tym co napisałaś, że język to nie tylko słowa ale życie ! Im bardziej w niego wchodzisz, tym lepiej znasz jego zakamarki a co za tym idzie, charakter ludzi którzy nim operują. Angielski jest PODOBNO prosty choć ja nigdy nie potrafiłam zaakceptować reguł rządzących tym językiem, nie ma jednak jak znać język kraju w którym się żyje, bo żaden inny, jaki by nie był łatwy, nie odda rzeczywistości ani kraju ani ludzi ! pozdrawiam, ewa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ewa, wierzę, że ci ludzie mają dobrą pracę i dobrze im się żyje, ale z drugiej strony jestem pewna, że przychodzą momenty i sytuacje, że brak znajomości tego języka bardzo doskwiera.
      Jak to się mówi, dla każdego coś dobrego, ja miałam kilka podejść do francuskiego i muszę powiedzieć, że były to prawdziwe potyczki językowe. Więc chylę czoła...

      Delete
  3. Niestety im większe skupisko Polaków za granica, tym bardziej ich to nie zachęca do nauki języka kraju, w którym przebywają. Mieszkam od 22 (oj już prawie od 23:) lat we Francji, a od dwóch lat na dodatek pracuje w tygodniu w Brukseli (od poniedziałku do piątku). O ile we Francji Polonia jest rozproszona i nie ma prawdziwych polskich dzielnic, o tyle w Brukseli Polacy są na każdym kroku i wielu, naprawdę wielu mieszka tam od kilku lat i nie potrafią sklecić dwóch zdań po francusku (a cóż dopiero po flamandzku). W Paryżu, a tym bardziej poza Paryżem, człowiek jest wykluczony z codziennego życia, bo pani na poczcie, w szkole czy dozorczyni nie zawsze włada innym językiem niż francuski. To znaczy, włada może arabskim, portugalskim lub jeszcze jakimś innym zależnie od pochodzenia, ale już angielski to zupełnie inna bajka. Natomiast w Brukseli można spokojnie żyć posługując się tylko i wyłącznie polskim i angielskim. A jak się mieszka w większym skupisku Polaków, to i sam polski wystarcza wielu Polakom. Nie mowie, ze w całej Belgii, bo nie wiem, ale w samej Brukseli w banku, u firmy telefonicznej, od elektryczności i w wielu innych jest angielski serwis ze względu na wszystkich expatow tam pracujących. To oczywiście rozleniwia ludzi i absolutnie nie czuja chęci do nauki francuskiego czy flamandzkiego. Do tego nawet w domu maja polska telewizje, wiec nawet i tu nie poucza się żadnego już języka. Do kina tez już nie pójdą, ze nie wspomnę o teatrze.
    Uważam, ze to wielka szkoda, bo skoro już przyszło komuś mieszkać za granica, to dopóki nie zrozumie lokalnych niuansów, nie będzie miał dostępu do całego bogactwa kulturalnego (i nie tylko) danego kraju.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nika, zgadzam się z Tobą w zupełności, że język to podstawowy klucz do poznania kraju, w którym się mieszka i żyje. A to, że można się tam przetrwać posługując się innym językiem, bardzo rozleniwia. No właśnie, tylko czy chodzi o to by tylko przetrwać... Nie jest to tylko domeną Polaków, powiedziałabym że większość nacji zaniedbuje naukę lokalnego języka, o ile jest w stanie posługiwać się własnym językiem lub innym znanym sobie czy popularnym typu angielski. Miejsce gdzie pracuję, to prawdziwa wieża Babel i okazuje się, że niewiele osób tak naprawdę podejmuje się nauki szwedzkiego. Nie wiedzą co tracą, ale z drugiej strony każdy ma w życiu inne priorytety.

      Delete
  4. Marta, czy szewedzki naprawdę jest aż taki trudny, jak straszą?

    ReplyDelete